25 lutego 2013

Nora Robers: Trylogia znak siedmiu

W całej sytuacji pocieszające jest to, że nawet gdy choruję mam ochotę poczytać coś fajnego, z tym, że fajnego a nie wymagającego. Wiadomo, nie zawsze człowiek może skupić się na teorii kwantowej czy eliminowaniu domniemanych morderców. Dlatego sięgnęłam po sprawdzoną autorkę, Norę Roberts, która od zawsze zaskakuje mnie lekkością stylu połączoną z nieprawdopodobnym ciepłem jej bohaterów.

I tak oto ja i moje płuca wprost zaczytaliśmy się (Boże, czy płuca mogą czytać? Dobra, patrzcie na mnie dziś przez palce, ok?) w Trylogii "Znak siedmiu", z której posiadam tylko dwie części i powiem Wam, jeśli nie wiecie, że takie czytanie jest trochę do bani - jesteś w trakcie wartkiej akcji, wiesz już kto jest kim, czekasz z napięciem na kolejne uderzenie zła, a tu bach, ostatnia strona pokazuje Ci język. I szukaj wiatru w polu, czyli trzeciej części, bo jakaś paniusia nie doczytała i zapomniała oddać do biblioteki.



Ale po kolei. W takim zwyczajnym lesie gdzieś w USA tkwi sobie zupełnie niezwyczajna skała, wyglądająca nieco niepokojąco, gdyż jest to przedwieczny ołtarz, o którym wszyscy wiedzą, że to on, ale tylko 3 śmiałków decyduje się obejrzeć go z bliska. Tak się składa, że tymi śmiałkami są trzej dziesięcioletni chłopcy, którzy naoglądali się telewizji i postanowili sprawić sobie tam rytuał połączenia krwi, przysięgi na śmierć i życie i tak dalej. Jak pomyśleli tak zrobili przy okazji budząc ze słodkiej drzemki demona. Od tego czasu ten skubaniec co siedem lat w rocznicę pobudki robi małą rozpierduchę w miasteczku, na tyle skuteczną, że część mieszkańców się wyzabijała, część zwiała a reszta udaje, że nic się nie stało.

W tym wszystkim żyje dwóch z trójki TYCH chłopców, dorośli już Cal i Fox, którzy mimo wszystko mogą zawsze liczyć na pomoc trzeciego, czyli Gaga'e. I tak sobie we trójkę sprzątają ten bajzel, w którym przyszło im żyć. Aż nagle pojawiają się trzy uparte laski, które stawiają na głowie całą ich teorię i życie uczuciowe.



I mniej więcej temu poświęcona jest każda część trylogii. O ile pierwsza była naprawdę mroczna i wciągająca o tyle druga była już bardziej przewidywalna. Poznając schemat wiem już, że trzecia będzie taka a taka, ale mimo wszystko czekam na nią z niecierpliwością, bo dotyczyć będzie akurat tego najbardziej skrytego gościa, który prócz demona i ostrej kobiety będzie się musiał zmierzyć też ze swoją nieciekawą przeszłością i lękami, które chociaż mocno ukryte, to jednak są.

Powiem tak, koncepcja powieści naprawdę fajna, lekko się czyta, wciąga fabułą, posiada dobrze zbudowanych charakterystycznych bohaterów, miejscami jest naprawdę nieprzewidywalna, tylko ciut za dużo romansu jak na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz