23 czerwca 2012

Jacek Komuda: Zborowski

"Straceniec, którego niewiele szczęścia w życiu spotkało. Wespół z kozacką duszą Nikiforem Hunią oraz wiecznie łasym na złoto Bobuszem brnie wprost w czeluść czarciego kotła. Tam, gdzie smaży się już wielu z tych, któych posiekał wiecznie głodną krwi szablą."*


Jacek Komuda dojrzewa. Nie jest to co prawda takie dojrzewanie, jakie serwuje nam Miley Cyrus w krótkich szortach, ale również warto zwrócić na niego uwagę.
Gdybym choć odrobinę znała się na malarstwie, to z całą pewnością porównałabym "Zborowskiego" (pisany na zamku w Dubiecku!) do jakiegoś dzieła sztuki. Niestety, nie znam się, przez co mój zakres porównań mocno się ogranicza. Może to właśnie dzięki temu, mogę traktować "Zborowskiego" jako właśnie taką perełkę (pozdrawiam panią profesor Sokół ;)) naprzeciw miernocie, samochwalstwie autorów i spłyceniu oczekiwań czytelników. O nie, tego tutaj nie znajdziemy. Samuel Zborowski to bohater jakiego u Komudy jeszcze nie było. Zły, bo lubi, gdy zmusza go do tego sytuacja; samotny, bo moda na pozytywnych bohaterów odeszła do lamusa; nieszczęśliwy, choć nie przyzna się do tego nawet pod mieczem.

Zborowski jest jeszcze gorszy od Jacka Dydyńskiego - wydaje się być jeszcze bardziej prawdziwy, bardziej krwisty, nieokrzesany i zwyczajnie twardy. Wyklęty. O ile Dydyński wydawał się być outsiderem, o tyle przy Zborowskim to słowo nabiera innego znaczenia, bardziej dosadnego, głębszego. Nie jest typem, któremu zależy na sławie i pieniądzach - jest sławny przez nazwisko swojego ojca, ściętego na dziedzińcu zamku wawelskiego i chociaż społecznie wyklęty jako pogrobowiec, to jednak nie do końca odrzucony przez możną szlachtę.

Jak sama jego postać jest wielokrotnie złożona, tak i pozostali bohaterowie, towarzysze Samuela są ciekawie zbudowani. Nie są mu życiem oddani, przyjaciele na śmierć i życie, przeciwnie, gdyby mogli usiekliby go w mgnieniu oka. A później obrabowali, bo nie płaci jak powinien. Wspominany wyżej Dydyński też nie jest ani za dobry ani zbyt zły, jest sprzedawczykiem, bo wiele do stracenia nie ma.
Cóż, nie oszukujmy się, wielkich porywów serca ze strony Czytelniczek nie będzie...

Nie da się ukryć, że książka pewną wadę - dość sporą ma. Jest za krótka. Ta niewielka ilość opowiadań jest zaledwie namiastką całej historii Samuela Zborowskiego, którą oczywiście Komuda opowiedzieć powinien a nawet musi. Nie jest winą Czytelników, że Jacek Komuda z książki na książkę jest coraz lepszy - a w "Zborowskim" przeszedł sam siebie. Ani jednego zbędnego słówka, żadnego pieprzenia o niczym, kwiecistej stylistyki a la Orzeszkowa czy bezmózgiego gadania, bo mu za to płacą (a la Masłowska). Więc niech pisze, trudno.


* cytat pochodzi z oficjalnego opisu książki.


Tytuł/Autor: Zborowski/Jacek Komuda
Wydawnictwo/Rok wyd.: Fabryka Słów/2012



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz