8 maja 2012

Artur Andrus: Myśliwiecka (2012)



Bezapelacyjnie zakochałam się w tej płycie. Już od pierwszych nut "Piłem w Spale, spałem w Pile" wiedziałam, że dano mi możliwość uczestniczenia w czymś niezwykłym, nieszablonowym i - na szczęście - niekonwencjonalnym.

Fantastyczne teksty są niezaprzeczalnym atutem tej płyty, lekkość jej wykonania nadaje jej status niewymuszonego fenomenu, a różnorodność poruszanych tematów sprawia, że ta płyta zwyczajnie się nie nudzi; nie można się nią "osłuchać" - wręcz przeciwnie - drobne smaczki wychwytujemy za każdym kolejnym razem obcowania z Andrusową "Myśliwiecką". "Myśliwiecką" absurdalną, surrealistyczną, kpiarską i co tu dużo mówić, polską.

Utrzymane w konwencji kabaretowej teksty przemycają słuchaczom celne spostrzeżenia dotyczące polaczkowych obyczajów. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Andrus wzoruje się troszkę na Wojciechu Młynarskim (a może po prostu mają podobny styl), czego jednak za wadę nie uważam (znając dorobek Młynarskiego).

"Myśliwiecka" jest dowodem na to, że polscy słuchacze szukają czegoś więcej niż tylko amerykańskiej papki bez polotu. Przeciwnie - przykład Artura Andrusa pokazuje, że dorośliśmy do inteligentnych i zabawnych piosenek śpiewanych przez mało muzykalnego faceta po czterdziestce.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz