Zapewne niewielu z was wie, że swego czasu napisałam książkę, ale choć nie była najgłupsza (moje subiektywne zdanie), to jednak przez długi czas pozostawała w piekielnych czeluściach dysku D, aż w końcu zjadł ją wstrętny trojan. Owszem, może nie była Miodkiem pisana, wszak jedynie początkującym pisarzyną byłam, ale dumna z niej byłam niezmiernie! Kto wie, może gdyby nie codzienność z niejaką Violką W. to pewniejsza siebie w końcu bym ją gdzieś tak przemycała po kawałku. Zdeprymowana jednak do niemalże granic możliwości, stwierdziłam, że głupia jestem i nie będę ludzi terroryzować moimi teoriami spiskowymi.
A szkoda, bo inni skrupułów nie mieli! Taka na przykład Wiera Szkolnikowa to nawet na trzy tomy się rozpisała, strach się bać będąc po lekturze pierwszych dwóch. Właściwie to ja do dzisiaj nie wiem, o co w tej Namiestniczce chodzi, no jak Boga kocham. Ogólnie jest tam dużo ludzi zakochanych w posągu z kamienia i wśród tych ludzi jest ta jedna jedyna - ONA - Namiestniczka, która owy posąg ma ubóstwiać, ma być jego żoną i dochowywać mu wierności, co w pałacu pełnym siedemsetletnich staruszków raczej trudne nie jest. Ale wiadomo, dla chcącego nic trudnego, więc między innymi wokół rozbuchanych seksualnie Namiestniczek akcja się toczy. Wątkami pobocznymi są inni bzykający się obywatele tego imperium i nie ma znaczenia, czy są to brat z siostrą, brat zamordowanego bliźniaka z lekko podstarzałą pięćsetletnią prababką elfo-wiedźmą, niewierna żona biednego ociemniałego ze sługą bożym, jeden staruszek z drugim staruszkiem i jeszcze większa, niezliczona ilość bohaterów z innymi bohaterami.
Nie no, owszem, ja wiem, że to Sodoma i Gomora, ale jakaś akcja tam w międzyczasie była, jakieś spiski i układy, najazdy, bitwy i ogólnie pałacowe machloje. Jednakowoż było to tak niewyraźne i zidiociale poprowadzone, że niestety, choćbym chciała to i tak nic z tego nie wiem.
Nic dziwnego, że po takiej dawce kompletnego bezsensu sięgnęłam po coś lżejszego. Tym czymś jest trylogia The Mortal Instruments Cassandry Clare. I tutaj fabuła jest bardziej przejrzysta, bo praktycznie jej nie ma. Są za to dialogi, które zapełniają każdą z 300 stron jednego tomu. Z tych dialogów dowiadujemy się, że na świecie jednak istnieją demony, wampiry i wilkołaki (jakbyśmy tego nie wiedzieli, a Pamiętniki wampirów, to niby co?!). Sam świat natomiast jest podzielony na Nadziemnych, Przyziemnych i Podziemnych, którzy nieszczególnie za sobą przepadają a nawet zjadają się. To wszystko odkrywa dla nas typowa amerykańska nastolatka Clary, która tak się składa - zakochuje się w jednym takim łobuzie, który wcale łobuzem nie jest, ale podnieca go zafascynowanie dziewczyn. Aż tu nagle pęka bańka mydlana i wylewa się z niej żółć - światu grozi niebezpieczeństwo, obudził się Wujek Samo Zło, który (uwaga, uwaga, suprajz) jest OJCEM obojga zabujanych w sobie dzieciaków. Razem ze swoimi przyjaciółmi podejmują się ochrony swojego świata i tak od dialogu do dialogu wychodzi jak mysz z dziury, o co właściwie chodzi autorce.
Tak coś mi się zdaje, że to miała być amerykańska odpowiedź na Harrego Pottera (jakby Zmierzchu było mało!): czyta się szybko, myśleć nie trzeba, bo zawiłej intrygi tutaj nie ma, jest zły on i piękna ona... słowem ciulosław.
Zdecydowanie nie polecam, nie wiem, czujecie potrzebę miłej lektury poczytajcie sobie wywiad z Żebrowskim w nowym numerze TT, bo takich farmazonów jak wyżej wymienione lektury na dłuuuugo ma się dosyć.
4 stycznia 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej hej, ale zaraz, jak to napisałaś książkę? Żądam jakichś próbek, koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńUff. a byłam niedawno o krok od kupienia wypocin Szkolnikowej :P
OdpowiedzUsuńNamiestniczkę kończę - straszna nuda. Co do trzytomowej sagi nie próbuje nawet.
OdpowiedzUsuńTwoją książkę natomiast chętnie bym poczytał:]
Ekhm, jak już wspomniałam, książka przepadła (żałuję strasznie, że nie zapisałam jej na dodatkowym nośniku), więc musicie uwierzyć mi na słowo, że była boska ;)
OdpowiedzUsuńVisenna, każdy w książce szuka czegoś innego i czasem nawet znajduje, tyle że w Namiestniczce nie ma nic, czego można by się złapać :)