Małżonek, na bieżąco śledzący moje czytelnicze gusta sprezentował mi na imieniny "Wampira z M-3". Jako że ta pozycja chodziła za mną już od chwili ujrzenia jej na EMPIK-owej półce, tak niemalże rzuciłam się na nią z marszu.
Nie lubię wampirów - tak mogłabym zacząć moją recenzję. Nie da się jednak ukryć, że wampiry stały się niezwykle modnym zjawiskiem w dzisiejszym świecie fantasy, więc nic dziwnego że i twórca fenomenalnego Jakuba z Wojsławic sięgnął po tak popkulturowy temat. A pierwszym problemem jaki napotkałam przy tej książce to jej objętość - czytania zaledwie na dwa wieczory, co w przypadku Pilipiuka jest grzechem głównym. Ale po kolei.
"Wampir z M-3" to właściwie nie wiadomo, który bohater, bo występuje ich tam cała plejada. Gwoli ścisłości - już pierwsze strony niejako wysuwają na pierwszy plan hrabiankę Małgorzatę, ale spośród wampirów mieszkanie ma ślusarz Marek... Chyba że wampirem nazwiemy ducha PRL-u w symbolicznej postaci rodziny hrabianki Małgorzaty, bo i tak może być. A PRL jest tam iście rzeczowo przedstawiony i jest to zarówno wadą jak i zaletą autora. Wadą, bo ileż można pisać o tym samym? Nawet Wędrowycz stał się monotematyczny, co przy okazji ukończenia "Homobimbrownikusa" Pilipiuk w końcu zauważył. Mimo to wciąż ze swadą i swoistym humorem potrafi pisać o szarej rzeczywistości Polskich obywateli, o pokazowym ateizmie, gruzińskiej herbacie za dolary, tureckich dżinsach czy deficytowym papierze toaletowym... O paradoksach spotykanych na każdym kroku i o wierze a właściwie niewierze w gusła i zabobony.
I właśnie w takim świecie Andrzej Pilipiuk każe egzystować swoim wampirycznym bohaterom. A egzystencja jest - co trzeba przyznać - bardzo daleka od naszych przekonań i przede wszystkim daleka od tego, co uroiło się w głowie tej kobiecie od "Zmierzchu" (o czym też autor zapewnia nas już na samym początku naszej czytelniczej przygody). Owszem - nie muszą jeść ani oddychać, nie czują chłodu i spokojnie mogą mieszkać w grobowcach. Jednocześnie marzą o modnych ciuchach, przytulnym, wygodnym mieszkaniu i... miłości. I nie ma tu znaczenia, że nie czują popędu płciowego; potrzeba bliskości jest ponad podziałami.
"Wampir z M-3" to zbiór chronologicznych opowiadań, które są częściami jednej opowieści napisanej charakterystycznym dla tego autora grafomańskim stylem, bajdurzeniami pierwszego gatunku i najbardziej cudacznym zbiorem bohaterów, i coraz bardziej męczących w swojej wymyślności historii. Ale prócz tej niebagatelnej zbieraniny mającej na celu wykpienie na wszelkie sposoby kultury masowej nie widzę w tej książce nic więcej. Może i dobrze, że mało czytania, bo czy mógłby autor wymyślić coś jeszcze? Na czytelnicze nieszczęście jestem przekonana, że to zrobi. Zarżnie te wampiry jak wcześniej Jakuba Wędrowycza, a szkoda wszak lepszy niedosyt... paradoksów, fanaberii PRL-u i samego tematu.
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Oprawa: Miękka
Ilość stron: 336
16 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wielkie rozczarowanie. Książka ma ledwo kilka ciekawych wątków. Reszta wtórna i mdła. W bardzo małej dawce (opowiadanie) byłaby znośna, jednak jako książka jest zwyczajnie słaba.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że to nie początek cyklu.
Dzięki kochana moja za recenzję.Zastanawiałam się właśnie nad zakupieniem owej książeczki ale się wyleczyłam skutecznie.Wracam więc spokojnie do moich poradników dzieciowych. Pozdrawiamy z Hanią:*
OdpowiedzUsuń