8 lutego 2011

20 spojrzeń i 1 kobieta


Zupełnym przypadkiem trafiłam dzisiaj na niejaką Adele, która zaintrygowała mnie swoją pozycją na liście najlepiej sprzedawanych albumów na tyle, że sięgnęłam po nią na YouTube. Rolling In The Deep jest zdecydowanie zbyt mało landrynkowy - powiedziałabym, że więcej w nim imbiru i pieprzu. Dlatego tak zachwyca. Adele jest zadziorna i nietuzinkowa. To taka brytyjska odpowiedź na wszystkie gwiazdki Disney'a razem wzięte. Bo panna Adkins wydaje się o wiele bardziej realna i świadoma swojej osoby a przede wszystkim kobiecości, niż najbardziej ćpająca z rozpaczy nad życiem pod ostrzałem paparazzi Miley.

21 to drugi studyjny album dziewczyny, na punkcie której oszalała cała Wielka Brytania. Czy zasłużenie? A czy o gustach się dyskutuje? Pewne jest, że jej autorskie, bezkompromisowe w swojej wymowie teksty łatają lukę po przejedzeniu się Lady GaGą i pseudo metalowcami. Samej Adelci bliżej do niejakiej Pink, która też gwiżdże na konwenanse i piękne słówka - choć trzeba przyznać, że Brytyjka zgrabnie ubiera myśli w słowa i nie robi ze swoich piosenek pomyj pierwszego gatunku. Przemyślane liryczne teksty okraszone zachrypniętym od papierosów głosem i intrygującymi kompozycjami muzycznymi z pewnością nie trafią do wszystkich. Mnie samej tak naprawdę podobają się zaledwie trzy utwory. Dlatego od razu zwracam Waszą uwagę na wyżej wspomniany Rolling In The Deep, Tired i Set Fire To The Rain.

Mówię od razu tym, którzy mają alergię na soul lub jazz - odpuście sobie, ta dziewczyna wie, jak się robi taką muzykę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz