Cóż, muszę przyznać, że ciekawie jest mieć pracę, w której wymagają od ciebie słuchania płyt i czytania książek :) A osłuchałam się ostatnio sporo - od Rybaka przez Shakirę i Miley C. (tak, zrobiłam to)po Turnaua (co akurat sobie chwalę). Przeczytałam "Krzyżacką zawieruchę" Komudy i czytam "Samozwańca" oczywiście, Komudy. Niestety wydawnictw płytowych jest znacznie więcej niż dobrej literatury.
Płyta Alexandra Rybaka (Eurowizja 2009) jest zdecydowanie nieskomplikowana, nasycona pozytywną energią i norweskim folklorem. Jednak „No boundaries” nie jest kopią „Fairytales” – pierwszego albumu uczestnika norweskiego Idola. Znajdziemy na tej płycie zarówno melancholijne piosenki wyśpiewane pełną skalą głosu młodego wokalisty, jak „5000 letters”, czy „Suomi”, ale również niepoprawne „Oah”, które podbiło moje serce oraz energiczne „Wy not me?” Widać po różnorodności kompozycji, że Rybak wciąż szuka swojego gatunku. Mnie osobiście zachwycają teksty – proste opowieści, z których potrafi wyciągnąć maksimum emocji zarówno za pomocą emocji jak i gry na skrzypcach, których nie boi się używać nie tracąc przy tym nic ze swej naturalności (koncertowa wersja „Barndance”). Na „No boundaries” Alexander bawi się swoim wizerunkiem, pokazując, że ma do siebie ogromny dystans oraz to, że lubi bawić się muzyką tak, by bawili się nią również słuchacze.
Ze swoim wizerunkiem chce zerwać natomiast Miley Cyrus, która z przeciętnego dzieciaka wyrosła w nastoletnią wampirzycę. Nie można odmówić Amerykanom talentu do „robienia” gwiazd w produkcji masowej. I chociaż wszystkie w gruncie rzeczy na jedną nutę śpiewają, to jednak coś je tam odróżnia. Ja jeszcze nie wiem co. Miley Cyrus vel. Hannah Motana idealnie wpasowuje się w kanony mody na nastoletnich idoli: ładna, zgrabna, wygadana, emanująca seksem i potrafiąca śpiewać. „Can’t be tamed” jest trzecim studyjnym albumem Miley, na którym połączyła siły z Jonem Shanksem – twórcą sukcesów m.in. Sheryl Crow, Kelly Clarkson i Bon Jovi. Autorami tekstów piosenek m.in. są Antonia Armato, Tim James, Paul Neumann i Cyrus. Sama płyta jest z pewnością ostrzejsza w porównaniu do poprzednich ckliwych piosenek o nieszczęśliwej miłości piętnastolatki, ale to oczywiście zabieg celowy, dzięki czemu Cyrus ma trafić do nieco starszych odbiorców. Nie można nie dostrzec, że w pewien sposób Miley Cyrus poprzez teksty piosenek wymyka się coraz bardziej producentom disney’owskich produkcji. Coraz bardziej uwiera ją łatka słodkiej dziewczynki dającej przykład innym amerykańskim dzieciom – chce być awanturnicą, niegrzeczną dziewczyną, której do stóp padają dosłownie wszyscy. Cóż, niczym nie zaskakuje, bo to wszystko już było.
Inna chciała być Shakira wydając hiszpańskojęzyczną płytę "Sale el sol". Wydawałoby się, że nauczona porażką swych poprzedniczek - Jennifer Lopez i Nelly Furtado, dwa razy się zastanowi zanim to zrobi. A jednak! Jakie jest "Sale el sol"? Troszkę przereklamowane, to pewne. Poza tym jest ciepłe, słoneczne i pozytywne. Shakira nie wydziwia, śpiewa bez maniery wielkiej gwiazdy i zdecydowanie stawia na dobrą zabawę. Jej nosowy głos jest niezwykle seksowny i chociaż płyta sensacją nie jest to miło się jej słucha. Z pewnością jej mocniejszymi punktami są: "Loca", "Rabiosa" oraz "Tu Boca" - równie energiczne i porywające do tańca, jak mundialowa "Waka Waka". Nogi same podrywają się do tańca. Świetne do ćwiczeń!
Świętokradztwem jest pisać tutaj o artyście, jakim jest Grzegorz Turnau. Pewnie dlatego, że nikt tak pięknie nie śpiewa poezji, nikt tak mistrzowsko nie trafia teksami w sedno i chyba nikt, jak właśnie Turnau tak niestrudzenie gra swoją muzykę na przekór trendom i oczekiwaniom wydawnictw. Robi to nieprzerwanie od 20 lat i wciąż wychodzi mu to doskonale. „Fabryka klamek” jest tego najlepszym przykładem. Wirtuozeria skojarzeń, muzyczna bezkompromisowość i niepowtarzalny styl Grzegorza Turnaua to największe atuty tej dwunastej już płyty muzyka. Piękna liryka połączona subtelnym głosem z dźwiękami fortepianu i skrzypiec składa się na doskonały obraz przemijania i ciągłej podróży obecnej w każdym utworze. Myli się jednak ten, kto sądzi, że artysta nic prócz tej właśnie podróży nie przemycił na płytę. Każdy z czternastu utworów jest osobną historią człowieka poznającego świat na nowo, bez bagażu zawodu i hipokryzji. Wręcz przeciwnie – Turnau wciąż gotowy jest na nowe doświadczenia i przede wszystkim, na nowe emocje z tym związane. Ostatnio słucham praktycznie tylko tego.
16 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak do Turnaua... Zgadzam się, świetna płyta. Bardzo fajne połączenie poezji i muzyki :)
OdpowiedzUsuń