Właściwie to trochę mi wstyd za to zaniedbanie. Ale nazbierało mi się tyle spraw, tyle innych myśli potrzebujących przemyślenia i zrealizowania już teraz, że zabrakło czasu dla mnie samej. Mechanicznie słucham muzyki układając szkic recenzji, filmy stały się złem koniecznym, choć ciągle zachwycam się "Zakochanym Aniołem"... Nawet czytam jakby mniej i jak zawsze Komudę. Uznając go za mężczyznę zupełnie innego niż ten, za którego go brałam, jestem zachwycona tym, jak bardzo człowiek mylić się może w swojej ocenie. A poznałam go na spotkaniu autorskim w rzeszowskim Empiku na Lisa Kuli.
Jacek Komuda jest autorem wielu powieści osadzonych w XVII- wiecznej Polsce. Ponadto jest współautorem gry fabularnej „Dzikie Pola” oraz scenariuszy do gier komputerowych „Wiedźmin” i „Earth 2160”. Komuda dał się poznać czytelnikom jako pierwszy rycerz polskiej prozy szlacheckiej i samozwańczy historyk, który nie mydli oczu, ale buduje fabułę na rzeczywistych faktach i nie stroni od odniesień do historii. Nielubiany za swój język i styl, które ponoć mają bardzo mało wspólnego z XVII wiekiem, bawi się negatywnymi opiniami i pracuje nad kolejnymi książkami. Po Jacku Dydyńskim, według autora, bohaterze nie do końca udanym, przyszedł czas na syna Samuela Zborowskiego herbu Jastrzębiec, który w 1584 roku został ścięty na dziedzińcu zamku wawelskiego.
Jak przyznał - Debiut był ciężki, a czytelnicy pisali do mnie z prośbą, abym więcej nic nie pisał. Ale zacząłem pisać książki i tak mi zostało – powiedział. Autor starał się przybliżyć fanom swoją pracę, sposób, w jaki przygotowuje się do pisania książki oraz żartobliwie wytłumaczyć się ze swej niechęci do Henryka Sienkiewicza, której daje wyraz w swoich książkach - Nie jestem wrogiem Sienkiewicza, ale nie chcę pisać na jedną nutę z osiemdziesięcioma innymi pisarzami, którzy wzorują się na nim i obrali jego schemat pracy.
Przyznaje, że zdarzają się błędy historyczne, od których nie można się uchronić, choćby dlatego, że błędne założenia i fakty podaje źródło, z którego autor korzysta. Z psotnym błyskiem w oku dodaje - Konstruując scenę miłosną w karocy („Bohun”) chciałam pokazać ile zachodu potrzeba było, by rozebrać kobietę. Był to żywy przytyk do literatury pięknej, o której nie ma najlepszego zdania.
Jednak mówić, że Jacek Komuda pisze tylko o Polsce rycerskiej byłoby sporym niedopowiedzeniem – jego morskie opowieści „Czarna bandera” i „Galeony wojny” oraz zbiory opowiadań z pogranicza fantastyki, np. „Imię Bestii” są ogromnie popularne. Podobnie jak ich autor, choć sam od tej popularności nieco stroni – Nie jestem medialny ani polityczny. Nie mam konta na facebooku, nie pokazuję się z psem, nie oprowadzam po domu. Cenię swoją prywatność i chcę, aby czytelnicy postrzegali mnie przez pryzmat mojej pracy.
Jak sam przyznaje, jest zmęczony po wydaniu trzech książek w jednym roku („Banita”, „Samozwaniec”, „Krzyżacka zawierucha”), dlatego już ostatnia powieść jest nieco inaczej pisana od pozostałych – charakteryzuje ją inna akcja i lżejszy styl. „Krzyżacka zawierucha” dzieje się 50 lat po Grunwaldzie a powstała przypadkiem podczas pracy nad scenariuszem do filmu fabularnego, którego bohaterem będzie Zawisza Czarny.
Jacek Komuda okazał się przystępnym, otwartym na swoich sympatyków człowiekiem, któremu nie straszne dziwne pytania i trudne warunki zewnętrzne, jakie panowały wokół. Ceni sobie czas poświęcony jego bohaterom i zdradza motywy, które przyświecają pisaniu książek – Pisząc „Czarną banderę” oczami wyobraźni widziałem, jak Orzeszkowa przewraca się w grobie. Jednak najważniejsze jest, że Polacy przestali się swojej historii wstydzić i chętniej sięgają po tego typu powieści.
24 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz