Przerzucając strony typowo babskiego pisma, zupełnym przypadkiem trafiłam na listy czytelniczek. Tam jakiś marniutki redakcyjny fantasta spłodził żarliwy list (do redakcji, naturalnie), w którym błaga (oczywiście redakcję) o pomoc.
Jak się okazuje, szanowna Zrozpaczona podejrzewa męża o notoryczne zdrady przez co czuje się stara i brzydka. Ponadto nie ma najmniejszej ochoty na seks, bo nie przestaje myśleć o mężu bzykającym jakąś laskę. Z drugiej strony nie chce rozwodu, bo wciąż go kocha...
Odpowiedź redakcji była natychmiastowa i wyczerpująca... Kilka stron dalej wielki tytuł ogłaszał: "Bądź sexy, wybij mu z głowy inne". Jak się okazuje, na faceta nie ma innej rady jak modne ostatnio (i coraz tańsze przez wzgląd na zapotrzebowanie) odsysanie tłuszczu, weekend w SPA, szalone zakupy (z szalonymi cenami), tapeta pudru (oczywiście nadal króluje naturalny makijaż), ćwiczenia pochwy i pozytywne (musi być mój, bo umrę) myślenie.
Nie pierwszy raz słyszę, że kobieta musi być damą w salonie i dziwką w łóżku, ale dlaczego, u licha, nikt jej nie powiedział (ani milionom innych), żeby zostawiła gościa i zamiast ratować małżeństwo - ratowała siebie? Bo byłoby to zdecydowanie tańsze w skutkach, przez co wszystkie te SPA i operacje plastyczne nie miałyby takiego wzięcia? Bo nie mieliby o czym pisać, przez co wszystkie te babskie magazyny nie byłyby tak szaleńczo rozchwytywane przez inne tego typu Zrozpaczone? Ale oczywiście dziś w dobie MasterCard wszystko jest możliwe. Nawet większe debety na szczytny, bądź co bądź, cel...
To nic, że facet dzień w dzień tłucze babę czym popadnie, a w nocy "musi odreagować życie z kobietą, która go w ogóle nie rozumie", skoro każdego ranka owa kobieta w drodze po bułki na śniadanie, kupuje kolorowe magazyny i niczym łupy wojenne chowa przed mężem. A kiedy on powalony dostateczną ilością alkoholu odsypia "trudy małżeńskiego życia", ona z zapartym tchem pochłania wszystkie te teksty niczym magiczne zaklęcia i marzy o pewnej siebie, ubranej w cudownie modne ciuchy kobiecie, która w rzeczywistości boi się spojrzeć w lustro, bo i tak wie, że zobaczy tam zaszczute zwierzę.
No cóż, prawda nie popłaca, bo prawdę zna każdy. Liczy się dobre wrażenie, obłuda ubrana w ładne sukienki i reklamująca najdroższe kosmetyki. I ta pewność siebie sprzedawana na każdym rogu...
9 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
otóż żyjemy w XXI wieku, a kobiety NIESTETY nadal karmione są starymi dogmatami w nowoczesnym wydaniu...stereotypem, iż małżeństwo jest nienaruszalne i żeby nie wiadomo co należy je bezwzględnie ratować (przecież jest tyle sposobów nie?)...przebaczyć w razie potrzeby bo rozwód to wręcz GRZECH i tak przez lata marnieją bo nie wszystkie mają odwagę by pokonać swoją słabość i postawić na swoje życie i własne szczęście...eh ale my się nie damy :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam autorkę bloga:)
Cóż, kobiety lubią być ofiarami, więc starają się nimi być. Owszem jest dużo silnych, stanowczych kobiet, ale ciągle za mało by walczyć ze stereotypami. Bądźmy silne i nie dajmy się! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam