10 sierpnia 2010

Jodhaa Akbar. Księżniczka i cesarz

Boziu aż wstyd się przyznać... Pierwszy raz zobaczyłam ten film jakiś tydzień temu... No wstyd. Wstyd jak nic! Ja, bollymaniaczka zupełnie odpuściłam sobie Jodhaa Akbar... I to czemu? Bo Hrithik w głównej roli! Wiem wiem, to żadne wytłumaczenie, ale cóż ja poradzę na ogólną niechęć do tego pana? Nie każdy musi się zachwycać plastikowym, zrobionym na stalowe monstrum facetem, który przy okazji jest aktorem.

Cóż, gwoli sprawiedliwości, to takim najgorszym aktorem nie jest. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że jest całkiem przyzwoitym aktorem, a przyzwoitość tą z wiekiem i doświadczeniem nabywa. Nie to, żeby jakoś specjalnie wyróżniał się w Jodhaa Akbar, ale po tym filmie spojrzałam na niego nieco przychylniejszym okiem. Czego nie mogę powiedzieć o miss Aishwaryi Rai...o przepraszam, Bachchan, bo na cudowne olśnienie aktorskie w jej wykonaniu to już nawet nie liczę. Ma tę Paro na koncie i niech jej to będzie sukcesem.

Wracając do Jodhaa Akbar- po naszemu Księżniczka i cesarz. To czego nie mogę odmówić tej produkcji to z całą pewnością ogromnych środków finansowych przeznaczonych na realizację, co widać w każdej scenie i każdej sekundzie filmu, i fenomenalnej wręcz ścieżki dźwiękowej. O taak, muzyka jest zdecydowanie najmocniejszym punktem tego przedsięwzięcia a to za sprawą niejakiego A.R. Rahmana znanego choćby nawet ze ścieżki dźwiękowej dla Slumdoga czy Elizabeth: Złoty wiek.

Mała próbka możliwości Rahmana- co razem z niesamowitym układem tanecznym daje wprost fenomenalny efekt.

Księżniczka i cesarz to historyczna epopeja opowiadająca o ważnym okresie Indii. Bohaterem filmu jest Akbar Wielki, jeden z najważniejszych władców z dynastii Wielkich Mogołów panujący w latach 1556-1605. Wojownik, który zjednoczył kraj i znacznie poszerzył jego terytorium. Mecenas sztuki, choć sam miał problemy z czytaniem. Muzułmanin, który propagował tolerancję religijną.* To już nawet brzmi nieprawdopodobnie, a co dopiero, gdy się to ogląda!

Jak to bywa w takich produkcjach, fakty mieszają się z fikcją i legendami, więc tak do końca nie wiemy, gdzie zaczyna się a gdzie kończy prawda historyczna. Trzeba jednak przyznać, że Ashutosh Gowariker stworzył kolejne po Lagaan dzieło, które zarobi ogromne pieniądze. Choć, co dziwne, Księżniczka i cesarz jest filmem niezwykle konserwatywnym i poprawnym. Dziwne, gdyż nie patrząc na hinduską Radę Filmową, której niewiele potrzeba, by odrzucić film ze względów obyczajowych, to jednak Bollywood produkuje coraz więcej filmów anty. A ten? Cóż, podejrzewam, że gdyby nie topowi aktorzy, ogromny budżet na promocję, to ten film zwyczajnie zaginąłby wśród wielu jemu podobnych. Choć trzeba przyznać, że sceny batalistyczne i efekty specjalne są na najwyższym poziomie i chyba jedynie przez to zostawia konkurencję daleko w tyle.

Oczywiście problematyka tego filmu nie wychodzi poza sztampowe ramy filmów bolly- najważniejsza jest tu miłość. Najpierw był ślub, na którym ona płakała, bo męża nie chciała. Potem, gdy zaczęła chcieć, to już on jej nie chciał, więc znów płakała. Gdy tak płakała i płakała, to on jednak stwierdził, że ją chce i aż się popłakał na myśl. Wobec czego zdobył ją na nowo i płakali oboje.

I to tyle. Ugrzeczniony, poprawny politycznie i obyczajowo film, który zarobił miliony rupii na zachodzie, bo nawet Hindusi na nim przysypiali, więc inni już nie szli. A ścieżkę dźwiękową można przecież kupić osobno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz