Nazywam się Khan to dość odważne posunięcie Karana Johara*, który coraz bardziej odchodzi od rodzinnych tradycji kręcenia typowo prorodzinnych produkcji. Jego najnowszy film, podobnie jak poprzedni (Kabhi Alvida Na Kehna/Nigdy nie mów żegnaj)porusza problemy, które w Indiach wciąż są tematem tabu, jak rozwód czy zdrada małżeńska. Tym razem Karan pokazuje życie zwykłego, mieszkającego w Stanach Zjednoczonych Muzułmanina po ataku na WTC w 2001 roku.
Bardzo mądre dialogi, miejscami zabawna i miejscami dramatyczna fabuła, wartka akcja. Ale nie tylko. Karan Johar niczym stary wyjadacz i twórca, sądzę że nie będzie nadużyciem z mojej strony, jeśli powiem, że jednych z największych przebojów kina hinduskiego- doskonale wie, jak robić kasowe produkcje. Wystarczą tylko dwa nazwiska: Shah Rukh Khan i Kajol Devgan- Bóg Indii i Pierwsza Diva Kina Bollywood.
Złośliwi mówią o Shah Rukhu, że to aktor czterech min, skaczący w rytm muzyki i obracający w złoto wszystko, czego dotknie. Cóż, nie można odmówić mu charyzmy, która przyciąga do niego tłumy, ale nie można też odmówić talentu, który sądzę, że z roku na rok uwidacznia się coraz bardziej pod wpływem coraz lepszych ról. W Nazywam się Khan gra Rizwana Khana, Muzułmanina cierpiącego na syndrom Aspergera**.
Już w dzieciństwie, mama nauczyła Rizwana, że ludzie dzielą się na dobrych i złych. Tylko tyle. I aż tyle. Po śmierci mamy, Rizwan wyrusza do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka jego brat. Uroczo prostolinijny i szczery, nieporadny, cierpiący na brak akceptacji i nie ufający nikomu, nie może odnaleźć się w nowym świecie, który ma być lekarstwem na biedę, nudę i lenistwo. Przypadkiem poznaje pochodzącą z Indii Mandirę, matkę samotnie wychowującą syna i jak to zwykle bywa, zakochuje się w niej. Ich szczęście burzy atak na WTC. Jak mówi sam Rizwan: "Świat dzielił się na dwie grupy: przed naszą erą i nasza era. Teraz doszła trzecia- po 11 września." Zbiorowa nienawiść do wszystkich Muzułmanów, poszczególne ataki, rozboje, kradzieże, pobicia... Dlaczego? Przecież mama mówiła, że ludzi nie dzieli się na nacje...
11 września długo zbierał swoje plony, zabrał również Saamera, syna Mandiry... "Syna terrorysty", ale przecież Rizwan nie jest terrorystą. Postanawia spotkać się z prezydentem i mu to powiedzieć. Właśnie to: "Nazywam się Khan i nie jestem terrorystą".
Nazywam się Khan to film o podróży, o poszukiwaniu prawdy. Ale to nie jest film o poszukiwaniu samego siebie. Bohater Karana Johara doskonale wie kim jest. Bez półśrodków, zbędnych wyjaśnień i fałszu. Jest sobą. Mężczyzną, który dla ukochanej kobiety zrobi wszystko. Ojcem, który śmierć syna definiuje na swój sposób. Człowiekiem, który jest dobry, bo zwyczajnie właśnie taki jest.
Dwie i pół godziny. Piękna muzyka, choć brak teledysków. Bohaterowie to ludzie żyjący w normalnym świecie, wycięci z bajek o księżniczkach i pałacach, jak w przypadku Kabhi Khushi Kabhie Gham/Czasem słońce, czasem deszcz. Mądry, poruszający film. Czy trzeba go obejrzeć? Nie wiem, ale na pewno warto.
* Karan Johar- producent, reżyser, aktor. Do filmów angażuje swoich najlepszych przyjaciół: Shah Rukh Khana i Kajol, z góry wiedząc, że każda produkcja z nimi to murowany hit.
** Syndrom Aspergera- /za Wikipedią/ całościowe zaburzenie rozwoju mieszczące się w spektrum autyzmu.
19 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oglądniesz ze mną jeszcze raz?
OdpowiedzUsuńJak podszkolimy się w hindi ;)
OdpowiedzUsuńChyba zaczynam mieć ochotę na seansik:), dzięki Gabi
OdpowiedzUsuńPoruszający film. Tak naprawdę nie wielu Europejczyków, Amerykanów zastanawiało się co czuli "zwykli" Muzułmanie po ataku WTC.
OdpowiedzUsuńProstolinijność i bezpośredniość Khana rozbrajająca. Wspaniała rola Shah Rukh Khana. Zrobił na mnie wrażenie.
Film jakich mało w europejskim czy amerykańskim kinie. A szkoda.
Ps. Gabrysiu: Marry me?